Wiele lat temu po raz pierwszy w życiu weszłam na górski szczyt. I chociaż zdarzyło się to dawno, doskonale pamiętam swoje wrażenia. Nie dość, że wokół rozciągało się morze podobnych szczytów i zdobycie tego „mojego” od razu straciło na wyjątkowości, to w dodatku doświadczyłam dość specjalnego doznania, słabo dającego się ogarnąć rozumem. Bo jak pojąć tak dziwaczne wrażenie jak usłyszenie ciszy? A ja ją tam „usłyszałam” – doświadczyłam tak mocno, jak nigdy i nigdzie wcześniej. Było jej tam pełno. Na dobrą sprawę nie było niczego innego oprócz niej – ocean ciszy.
Od tamtej pory tęsknię za nią raz mocniej, raz słabiej, ale nieustannie. Owo doświadczenie otworzyło mi bowiem oczy na coś, co jak mniemam, jest dostępne nie tylko mnie.
Życie jest hałasem – pełne wrażeń, myśli, uczuć, planów, pragnień, zadań. Ciągle w nim więcej „mieć” niż „być”, bo tak trudno inaczej. Stale coś jest konieczne, niezbędne, potrzebne. W kółko brak czasu i sił. Nieustannie musimy odkładać coś na potem albo robić „na wczoraj” lub co gorsza „na przedwczoraj”.
Ruch to synonim życia i nie twierdzę, że jest to złe. Wzrastamy, rozwijamy się, bogacimy wewnętrznie od przeżyć i doświadczeń. Tak jest i nic tego nie zmieni.
Jednak ten obraz, który zabrałam ze sobą wówczas z górskiego szczytu, towarzysząc mi stale, nieustannie też przypomina o czymś, co każdy człowiek nosi w sobie, w swoim sercu, bardzo specjalne doznanie, które tak prosto i zarazem genialnie wyraził Święty Augustyn, kierując swoje słowa do Boga: „Ty sprawiasz, że radością jest chwalić Cię, albowiem stworzyłeś nas dla siebie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”.
W ciszy mocno brzmią te słowa. W ciszy, i tylko w niej, można je usłyszeć wybijane rytmem serca – prawda o nas, o każdym z nas. Mówią o odwiecznej ludzkiej tęsknocie i o pragnieniu zaspokojenia jej, o tym, że „nie samym chlebem żyje człowiek”, nie samym pędem życia, by ów chleb mieć.
Biegnąc w codzienności, rok za rokiem i tak czujemy, że nie do końca o to chodzi. Coś uwiera jak kamyk w bucie i każe się zatrzymać, przystanąć, poszukać w sobie.
Jednak trochę strach spotkać się oko w oko z prawdą o sensie bycia i życia. Dlatego tworzymy tak wiele zasłon, które od niej odgradzają. I tutaj ruch, zgiełk życia, hałas tysiąca i jednej spraw skutecznie pomagają odsunąć w czasie spotkanie z najgłębszą głębią swego serca.
Cisza, która czasem dopada, jak choćby na górskim szczycie, krzyczy i woła pytaniami, nie pozwala ich nie usłyszeć: o co ci w życiu naprawdę chodzi? Dokąd tak pędzisz i po co? Co jest dla ciebie ważne, a co najważniejsze? Kim jesteś?
Te chwile, gdy klęczymy w adoracji Najświętszego Sakramentu u stóp Pana, łapiąc oddech na dalsze godziny dnia.
Momenty zanurzenia w piękno, kiedy chłonąc je, czujemy, że ma to sens, bo doświadczamy przedziwnego oczyszczenia z kurzu zabieganej codzienności.
Wszystkie zatrzymania w pędzie życia, które automatycznie owocują dobrem w nas.
Każda radość, ciepło czyjegoś spojrzenia, delikatny dotyk, dobre słowo, które leczy rany serca lepiej niż cokolwiek innego.
To wszystko, co wciąga nas w przedziwną przestrzeń światła, prawdy, dobra jest jak powietrze potrzebne do oddychania. Bez tego marniejemy, duchowo umieramy od nieustannego hałasu, który funduje nam życie.
Cisza jest jak lekarstwo, chociaż jest jej… jak na lekarstwo. Niemniej jest. Trzeba tylko poszukać.
A przede wszystkim od niej nie uciekać, nie bać się jej. Bo przecież potrafi przerazić.
Hałasem łatwo przykryć niespokojne bicie serca, zasłonić ułudę, w jakiej żyjemy, sprawić, iż odsunie się na potem, na wieczne „kiedyś”, refleksję nad sobą.
W ciszy zaś wszystko słychać. W niej nic niczego nie zagłusza.
Być może dlatego wolimy choćby szeptać, niż na dobre zamilknąć. Być może dlatego tak wielu ucieka od ciszy.
Jednak mówi się, iż prawdziwą bliskość można poznać także po wspólnym milczeniu, kiedy nie jest ono niezręczne, nie przeszkadza żadnej ze stron. Może wówczas rozmawiają serca? Dogadują się za plecami umysłu?
Uciszyć emocje, zignorować natrętne myśli nie jest łatwo. Jednak warto. Tylko w milczeniu, w braku słów może dojść do głosu ludzka dusza.