My i oni. Kobiety i mężczyźni. Dorośli i dzieci. Młodzi i starzy. Bogaci i biedni. Wierzący i ateiści. Duchowni i świeccy. Mądrzy i głupi. Prości i skomplikowani. Ja i ty… Można niemal w nieskończoność szukać, więc także mówić o różnicach między ludźmi, tworząc tym samym barykady, po których dwu stronach stoją przeciwnicy.
W takiej sytuacji konfrontacja wydaje się być nieunikniona. Niekoniecznie musimy od razu do siebie strzelać, nawet jeśli tylko „kulami” wrogich, niemiłych słów. Jednak, stojąc naprzeciw siebie, łatwo i szybko dostrzegamy, iż nie jesteśmy po tej samej stronie – ramię przy ramieniu. A to wyzwala czujność, pragnienie obrony siebie, swoich racji i poglądów. Budzi chęć przeciągnięcia tego z naprzeciwka na swoją stronę, niemal zmuszając go do przyjęcia mojego punktu widzenia za własny.
Boksujemy się więc w życiu z wieloma ludźmi. Przeciągamy linę w pocie czoła. Walczymy dzielnie, by przekonać i pokonać. Do upadłego bronimy swego: „Ja się staram, a ty nic nie robisz”. „Jak będziesz starszy, to zrozumiesz”. „Oni podjęli decyzję, nie pytając nas o to, co na ten temat myślimy”. „Nie rozumiesz mnie i nie zrozumiesz!”. „Ci głupcy myślą, że są tacy mądrzy!”. „Kobiety są emocjonalne”. „Mężczyźni są nieskomplikowani”.
Powstają proste oceny – krótkie sformułowania, stawiające nas naprzeciw innego czy innych, rodzące niechęć po obu stronach.
Powstaje stan wojny, niepokoju, podstępnych działań, manipulacji, skupienia na samym sobie.
Do dzieci i młodzieży mówimy więc jak do głupszych od siebie, bo co taki „szczeniak” może wiedzieć i rozumieć? Nie wiemy jak się zachować, odnosić do człowieka niewidomego czy na wózku inwalidzkim. Wobec przeciwnej płci stosujemy strategie, mające na celu przyciągnięcie czy na odwrót – odepchnięcie. Manipulujemy ludźmi. Nie okazujemy im szacunku. Czujemy niechęć, wyższość i pogardę oraz głęboko maskowany strach.
Życie staje się walką o przetrwanie w niekorzystnym środowisku. Nie doświadczamy pokoju i poczucia bezpieczeństwa, za to mocno samotności, bo nikt nas nie rozumie, nie czuje podobnie, nie jest po mojej stronie.
Skupiając się na tym, co nas różni od innych, a ich od nas, budujemy setki barykad i murów obronnych, zatrzaskując się tym samym w zamkniętych przed drugim człowiekiem pomieszczeniach. Strach wyjść, bo nie wiadomo co mnie wśród tylu wrogów spotka.
Można tak w nieskończoność. Można tak całe życie.
Można też inaczej. Dostrzegając to, co nas różni między sobą, skupić się na tym, co podobne. Po to, by zamiast dzielić – budować i tworzyć: relacje, więzi, pokój we własnym sercu i wokół siebie, dobro zamiast zła.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczy istnieniu różnic. Jakichkolwiek i gdziekolwiek. Jeden człowiek nie jest drugim. Nie ma klonów – idealnych powtórzeń. Coś, co zdaje się być takie same, zawsze przynosi w końcu odkrycie, że gdzieś istnieje maleńka różnica. Nie mówię, rzecz jasna, o taśmowej produkcji jakiegoś wyrobu, bo tam musi być jedno identyczne z drugim.
Pragnę jedynie zwrócić uwagę na to, iż szukanie i akcentowanie różnic między ludźmi, chociaż przecież widocznych gołym okiem i oczywistych, nie jest tym, na czym można cokolwiek zbudować. Pozostaje więc skupić się na podobieństwach.
„Ja i ty” to zawsze będzie „ja i ty”. Ty nie będziesz mną, a ja nie będę tobą. Jednak możemy się porozumieć, choćby tylko z tego powodu, że oboje jesteśmy ludźmi – myślimy i czujemy. Oczywiście różnie w różnym momencie życia. Ktoś, kto żyje na świecie pięć lat nie może być jak trzydziestolatek czy sześćdziesięciolatek. Nie jest to jego winą. Wymaga prostszych słów, by pojąć, co do niego mówimy, ale równie mocno wymaga szacunku jak wobec każdego innego człowieka. Nie jest więc „szczeniakiem”, do którego można lekceważąco i z góry. Mężczyzna to nie kobieta i na odwrót, lecz wszyscy mamy serca – chcemy ciepła, czułości, przytulenia, dobrych słów, troski, spojrzenia w oczy, zrozumienia, podziwu i akceptacji.
Specjalista w dziedzinie nauk ścisłych może się wspaniale dogadać z humanistą (i na odwrót), dostrzegając i respektując nawzajem swój profesjonalizm.
Niewidomy pozbawiony jest jednego zmysłu. Jednak, oprócz tego, to człowiek jak inni – jeden nie ma włosów na głowie albo małego palca u nogi, a on nie widzi, co utrudnia mu życie, oczywiście, ale nie sprawia, że nie umie czuć czy myśleć.
Na podobieństwach, na ich usilnym szukaniu i dostrzeganiu można zbudować przepiękną i owocującą dobrem relację z każdym.
Bo i cóż takiego się dzieje, że na jakiś temat myśli ktoś inaczej niż ja? Czy to kogokolwiek zabije? A złe słowa, brak szacunku, niechęć czy nienawiść – tak.