Bo przecież niejeden już od tego myślenia zwariował!

Łaska buduje na naturze – mawiał św. Tomasz z Akwinu. Poczciwi zakonnicy od razu dodają, że na naturze wyspanej i najedzonej. Zapominają jednak o kluczowej sprawie, która do ludzkiej natury odnosi się w pierwszej kolejności. Natura człowieka jest bowiem rozumna, a sam człowiek, w takiej postaci jaką znamy dzisiaj, jest nazywany „człowiekiem rozumnym”. Może nie zdajemy sobie z tego do końca sprawy, ale ma to bardzo poważne konsekwencje i rzutuje na wszystkie dziedziny naszego życia, w tym także na życie duchowe.

Strach przed myśleniem ma swoją długą historię. Właściwie tak długą jak historia człowieka. Niemyślenie, lub mówiąc krócej głupota, nie są istotą człowieka i stoją  w poprzek ludzkiej natury, chociaż niektórym udaje się je całkiem zgrabnie godzić. Nieracjonalność pojawiła się w nas po grzechu w Raju i do dzisiaj całkiem nieźle się ma. Jednakże sama głupota ma w sobie sporo przebiegłości, bo zdołała nas przekonać, że myślenie jest zagrożeniem dla człowieka, jego wiary i życia duchowego. Racjonalność kojarzy się nam raczej z ateizmem, nauką, światem doczesnym. Nic bardziej mylnego! Jeżeli Bóg jest logosem (słowem, myślą), to myślenie należy do Jego istoty. Stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, to właśnie poprzez myślenie mamy odkrywać prawdę o Nim i o świecie. W tym naprawdę jesteśmy do Niego podobni.

Skłonność do odrzucania racjonalności wydaje się dosyć powszechna. Dziwi jednak fakt, że oprócz wróżek, ezoteryków i zwykłych szarlatanów, także wielu ludzi wierzących jest przekonanych o szkodliwości myślenia. Dawno minęły czasy, gdy Kościół Katolicki uważany był za ostoję racjonalnego myślenia. Co więcej, ostatnio w jednym z wywiadów, znany profesor żalił się, że naszą polską cechą narodową jest „niechęć do metafizyki i myślenia, która bierze się z przekonania, że są one jałowe i w żaden sposób nie wpływają na to, jak żyjemy”. Jest w tym sporo prawdy. Przypisanie komuś miana „filozofa” jest w naszym społeczeństwie raczej wyrazem politowania niż zachwytu. Zupełnie inaczej na filozofów patrzy się w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, nie mówiąc już o starożytnej Grecji, czy Rzymie. Sama Biblia wychwala mędrców, którzy niemal całe życie poświęcili na myślenie właśnie. Jak zatem żyć pomiędzy ludźmi, którzy w życiu i myśleniu żadnej głębi nie czują, a samo myślenie uważają za niebezpieczne. „Bo przecież niejeden już od tego myślenia zwariował”.

Wróćmy jednak do życia duchowego. Konsekwencją odrzucenia racjonalności przez osobę wierzącą jest popadnięcie w „duchowy obłęd”. Łaska, która ma budować na naturze racjonalnej nie znajduje dla siebie miejsca i zostaje zmarnowana. Kto wie, czy ostatecznie większość problemów duchowych nie bierze się właśnie z tego, że pewne rzeczy nie zostały przemyślane, przemedytowane, a do głosu doszły odczucia, opinie, stereotypy lub pycha? Rację miał bowiem św. Tomasz z Akwinu, gdy odkrył, że właściwie istnieje tylko jeden grzech i jest nim głupota. Przypadek? Nie sądzę.

Na koniec warto wziąć sobie do serca słowa małego chłopca z powieści Érica-Emmanuela Schmitta „Oskar i Pani Róża”, który w ocenie swojego krótkiego życia urósł do rangi filozofa i powiedział: „Jeżeli będę zajmował się tym, co myślą głupcy, nie będę miał czasu na to, o czym myślą ludzie inteligentni”.