Krytyka jest bez sensu

„Powiedziałem mu, aż mu w pięty poszło”. Racja. Poszło w pięty i ominęło rozum.

Wokół nas jest mnóstwo różnego rodzaju krytyki. Zwolennicy drogi środka mówią, że krytyka może być konstruktywna i wtedy jest dobra, jeśli natomiast pozbawiona jest podstaw, wtedy nie powinna mieć miejsca. Ja niestety nie wierzę w skuteczność obu z nich. Błąd myślenia polega na tym, że ludzie zakładają, iż są istotami kierującymi się logiką. To nieprawda. Doświadczenie podpowiada, że ludzie są istotami kierowanymi przez emocje, uprzedzenia, dumę i próżność. Krytykując innych, nie zmieniamy nikogo, a często powodujemy trwałą urazę. Mimo iż wydaje się nam, że rozmawiamy na poziomie rozumu, faktów i argumentów, to jednak druga strona odbiera krytykę przede wszystkim na poziome uczuć. Sam byłem świadkiem i doświadczyłem krytyki, która wypowiadana była w taki sposób, że na długo zapadała w pamięci i powodowała trwałą niechęć do krytykującego. Dobre chęci i czysta intencja nie wystarczą.

Co najważniejsze, nie znam w krótkiej historii mojego życia takiej sytuacji, gdy ktoś zmieniłby się pod wpływem usłyszanej krytyki. Jasne, zdarzało się, że ktoś obawiając się konsekwencji nieprzyjmowania krytyki odmienił na chwilę swoje zachowanie lub zaczął udawać, że się poprawił, ale na dłuższą metę przynosiło to więcej szkody niż pożytku. Zwłaszcza krytyka przełożonego wobec podwładnego wcale nie zmienia jego myślenia, ale wywołuje jedynie strach, który staję się przyczyną zmiany. Lęk niestety jest uczuciem, w znacznej mierze, niekontrolowanym i prędzej czy później zrodzi resentyment i chęć zemsty.

Krytyka jest bez sensu. Jeżeli ktoś chciałby narobić sobie wrogów to najprostszą drogą jest ich krytyka. Niestety, tak właśnie działa ludzka psyche. Nie liczmy na to, że ludzie posłusznie przyjmą krytykę i wprowadzą jej zalecenia w życie. Tak to nie działa. To naiwnie proste. Reakcją na krytykę jest często krytyka krytykującego i tak koło się zamyka. Każdy trwa przy swoich racjach i nie ma szans na poprawę.

Żeby jednak nie kończyć tak negatywnym wnioskiem to chciałbym zaznaczyć, że jedyną drogą do zmiany człowieka jest dobro i to dobro podane w pozytywny sposób. Nie bez powodu polskie przysłowie mówi, że „więcej os złapie się na łyżkę miodu niż na beczkę dziegciu”.  Któż jednak zdoła to pojąć?