Wszyscy żyjemy w świecie iluzji. Najlepiej widać to na przykładzie „mówienia prawdy”. Jeżeli człowiek sam nie żyje w prawdzie, nie może komuś innemu powiedzieć prawdy.
Paradoks polega na tym, że życie w prawdzie nie przynagla do mówienia komuś innemu prawdy, która często jest niczym innym, jak popisywaniem się własną szczerością i nadgorliwością. Bez szacunku dla innych traktuje się „prawdę” jako narzędzie terroru. Usprawiedliwieniem w takiej sytuacji jest tzw. „bo tak czuję”. Ta szczerość szybko jednak znika, gdy trzeba za nią zapłacić, np. narażając się komuś o mocniejszej pozycji. Łatwo jest mówić prawdę słabszym i podwładnym. Powstaje groteskowa sytuacja, która nie ma wiele wspólnego z ewangelicznym wyzwalaniem przez prawdę. Przypomina to obraz sknery, który sprzedaje swoje skąpstwo jako cnotę skromności i przedsiębiorczości. Przecież większość z nas kocha ludzkość. Problem polega na tym, że nie kochamy najbliższego sąsiada.