Tak to czasem bywa, że rzeczy wydają się z pozoru dobre, ale ostatecznie służą złu. Podobnie było w 1790 roku, kiedy podczas przemówienia Maximilien Robespierre sformułował słynne hasło: „Liberté, égalité, fraternité” (pol. Wolność, równość, braterstwo). Powiedzenie tak się spodobało słuchaczom, że szybko przyjęło się jako znak rozpoznawczy rewolucji, a gorliwi krytycy starego reżimu dodali do niego słowa nie bez znaczenia. Tak powstała zapomniana dziś pełna wersja zawołania, czyli „Liberté, Egalité, Fraternité ou la mort” (pol. Wolność, Równość, Braterstwo albo śmierć). Bo przecież kto nie chce być wolny, równy i braterski zasługuje jedynie na zgilotynowanie. Problem polega na tym, że ludzie nie są ani wolni, ani równi, a już na pewno nie traktują się po bratersku.