Żyję przyszłością. Codziennie wieczorem oddaję się kosmicznej medytacji.
Patrzę w przyszłość, w której już mnie nie będzie. Wyobrażam sobie oś czasu dalekiej przyszłości kosmosu. Patrzę w niebo i widzę gołym okiem na niebie wybuch supernowej Antares za 10 tys. lat, nową wyspę wulkaniczną na Hawajach za 250 tys. lat, ostatnie zaćmienie słońca za 600 mln lat, wybuch słońca za 8 mld lat, ostatnią powstałą gwiazdę za 1 bln lat, rozpad pierwszych protonów za 3×10^43 lat i wreszcie śmierć cieplną wszechświata za 10^10^120 lat. Patrzę w pustkę i widzę ciemność. Świat wrócił do Boga, bo tylko On został i nie podlega rozpadowi. Byłem częścią wielkiej historii – maleńką, nieistotną, a jednak w pewien sposób wyjątkową i cenną, bo mogła sobie wyobrazić koniec wszechświata i uwierzyć w istnienie Tego, który to wszystko stworzył. Amen.