Epidemia i celibat

W ostatnich dniach dyskutuje się o jednym i jednocześnie nie dyskutuje się o innych rzeczach. Wydaje się to zrozumiałe, bo każda sytuacja kryzysowa wymaga wzmożonej uwagi i solidarności, o której w „zwykłych czasach” zapominamy. Mimo wszystko, chciałbym podzielić się moim doświadczeniem „czasu zarazy” i celibatu, który czasami również „zarazą” bywa nazywany.

Jeszcze kilka miesięcy temu dyskusja o celibacie wśród duchownych rozgrzewała niektórych do czerwoności. Celibat miał być jedynie kościelnym wymysłem, nieludzką niewolą ciała, a ostatecznie miał prowadzić do nadużyć seksualnych i grzechów o jakich świat nigdy nie słyszał. Ostatecznie próbowano uszczęśliwić na siłę wszystkich księży, siostry i zakonników i zaproponować im normalne życie w towarzystwie żony, dzieci i wnuków. Niestety, takie myślenie dobrze sprawdza się w wygodnych czasach, gdy pośród ludzi (także pośród duchownych) króluje filozofia życia: „Odpoczywaj, jedz, pij i używaj!”. Dopiero gdy na świecie na masową skalę zaczęli umierać ludzie z powodu małego wirusa, nagle wszystko stanęło do góry nogami. Człowiek poczuł się bezradny i kruchy. Ulice opustoszały, uczniowie całe dnie spędzają przed komputerem, a swobodny przepływ towarów i usług okazał się śmiertelnym niebezpieczeństwem, mimo iż wszyscy zapewniali, że to największe osiągnięcie europejskiej wolności gospodarczej.

W takich okolicznościach celibat okazuje się szczególnie potrzebny. Kochający mąż, ojciec czy dziadek w sytuacjach możliwego zagrożenia w pierwszym rzędzie pomyślą o zabezpieczeniu swojej rodziny. Z troską będą strzegli swoich dzieci i sen z powiek spędzać im będzie myśl o możliwych konsekwencjach choroby ich najbliższych. Rzecz przeciwna ma się w przypadku celibatariuszy i zakonników. W czasach zarazy, wojny i zagrożenia celibat daje niesamowitą wolność, której inni mogą tylko pozazdrościć. Cóż bowiem ma do stracenia zakonnik? Nie posiada ani rodziny, ani majątku, o który musiałby się zatroszczyć i przekazać innym. Swoje życie może oddać służbie tym, którzy w czasie kryzysu cierpią najbardziej. Księża i zakonnicy mogą znaleźć się na pierwszej linii frontu w walce o cudzą wolność i życie. Pierwsi mogą iść do chorych i zarażonych. Pierwsi mogą stanąć na linii frontu w obronie ojczyzny. Pierwsi mogą oddać własne życie, bo śmierć jest dla nich tylko zyskiem!

Kiedyś epidemia minie. Wtedy, zanim będziemy chcieli kogoś „uszczęśliwić” zniesieniem celibatu, pamiętajmy o tym, że wartość celibatu docenia się dopiero w obliczu epidemii, wojny i śmierci.

Inne artykuły autora

Wschód przeciwko Zachodowi

Pomoc duszom czyśćcowym