Ze smutkiem czytam niektóre wnioski posynodalnych raportów, które napływają z poszczególnych diecezji. Ogólny wniosek jaki z nich wynika słusznie został określony przez publicystów mianem: „Ma być tak samo, ale lepiej”.
Takie postawienie sprawy miałoby uzasadnienie jedynie w przypadku autentycznego stwierdzenia, że właściwie nie zmagamy się z żadnymi problemami. Rzeczywistość jednak mówi co innego. O 9 procent spadło ogólnopolskie uczestnictwo we Mszach świętych niedzielnych. Brakuje szczerej dyskusji na temat katechizacji w szkole. Najszybciej laicyzująca się na świecie młodzież to polska młodzież. Panujące w Kościele stosunki klerykalne i feudalne powodują, że ginie duch Ewangelii. Mimo to jedynym lekarstwem na te problemy jest filozofia polskiego Kościoła: „Ma być tak samo, ale lepiej”.
Oczywiście w raportach nie brakuje głosów krytycznych i bolesnych, ale nikt nie ma specjalnie pomysłu, jak coś zmienić. Wyczuwa się głęboko zakorzeniony strach przed reformą. „No bo co to będzie, jak będzie gorzej?”. Problem polega na tym, że brak decyzji też jest pewną decyzją.
Ludzie spragnieni są duchowości, katecheza w szkole przypomina wydmuszkę, relacje w Kościele zamiast budować często niszczą i budzą wzajemne uprzedzenia. Jakakolwiek próba poprawienia tej sytuacji przypomina spór o imponderabilia. „No niby da się to zrobić, ale to może później, bo teraz to i tak się nie da”. Obawiam się, że tym sposobem za jakiś czas reforma rzeczywiście będzie już niepotrzebna. Kościół stanie się w Polsce reliktem dawnych czasów. Podzieli los Kościoła w Irlandii, Francji czy Hiszpanii.