Klika lat temu byłem świadkiem jubileuszu kapłańskiego jednego z jezuitów. Kaznodzieja, który miał wygłosić kazanie na cześć sędziwego jubilata wprawił wszystkich w zdumienie. Zamiast kazania wychwalającego zalety nobliwego księdza powiedział następujące słowa: „Jakości kapłaństwa nie mierzy się długością lat. Jakości kapłaństwa nie mierzy się nawet ilością spotkanych ludzi, wybudowanych kościołów, napisanych kazań i funkcji, które przypisane są do naszego zakonnego życia. Kapłana nie ceni się za to, że obchodzi kolejny okrągły jubileusz. Przed Bogiem to się nie liczy. Jakość kapłaństwa mierzy się czymś zupełnie innym. Dobry kapłan to taki, który promieniuje modlitwą i dobrocią. To kapłan, który poprzez swoją łagodność i zaangażowanie przypomina apostoła Chrystusa. To wreszcie kapłan, który ma tylko jedno życie, bo nie potrafi chodzić na kompromisy ze złem. Dobry kapłan jest drugim Chrystusem, znakiem Bożej obecności, dlatego dobrym kapłanem może być zarówno młodzieniec zaraz po święceniach jak i staruszek, który w cichości odmawia swój brewiarz prosząc, aby Bóg pozwolił mu jeszcze na chwilę zobaczyć święty tekst psalmów”.
Historia biblijna zna wielu młodzieńców, którzy przeżywszy lat niewiele posiedli mądrość i wiarę przewyższającą mędrców i starców. W taki sposób Samuel został wybrańcem Jahwe, Dawid – królem, Jeremiasz – prorokiem, Maryja – matką Syna Bożego. Także historia Kościoła wspomina świętych młodzieniaszków: Alojzego Gonzagę, Dominika Savio, Stanisława Kostkę, Karolinę Kózkównę, Helenkę Kmieć. Cóż oni mogli wiedzieć o życiu? – zapewne pytali starsi od nich. Św. Paweł jednak przypomina, że jak młodym nie wolno lekceważyć starości, tak starszym nie wolno lekceważyć młodości. Pisze przecież do młodego Tymoteusza w ten sposób: „Niechaj nikt nie lekceważy twego młodego wieku, lecz wzorem bądź dla wiernych w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości!”.
Takie też było życie świętych młodzieniaszków. Alojzy nie dożył starości, bo Bóg postawił go przy chorych na dżumę. Stanisław Kostka nie zaznał starości, bo pokochał tak mocno, że pękło mu serce. Karolina Kózkówna ocaliła swoją młodość i niewinność przed napaścią zła. Nie wiedziała, co to starość. Wreszcie Helenka Kmieć swoją miłość do ludzi ofiarowała misjom katolickim. Wiecznie młoda czeka na nas w niebie.
Wydaje się, że dzisiejsza Ewangelia również o prawach młodości i dzieciństwa poucza. Rodzice Jezusa zlekceważyli jego młodość. Nie wzięli pod uwagę tego, że dziecko instynktownie szuka ojca. Nie docenili jego mądrości i religijności. Zgubili go przez rutynę, która podpowiadała im: „Cóż taki młodzieniec może narozrabiać? Ledwo puszcza się maminej sukni?”. A jednak. Jezus zaginął na całe trzy dni. Zwyczajnie, gdy dziecko zgubi się rodzicom w tłumie jego znalezienie nie nastręcza problemów. Zaraz daje się słyszeć płacz i krzyk, który szybko daje namierzyć zgubionego delikwenta. A tu takie zaskoczenie. Jezus nie płacze, nie krzyczy i jeszcze daje reprymendę świętym rodzicom: „Nie wiedzieliście? Wy, starsi ode mnie, nie wiedzieliście?”. To musiało być szokiem dla Maryi i Józefa.
Co więcej, nie byli oni jedynymi, którzy zlekceważyli jego mądrość w młodości. Ewangelia wspomina, że Jezus w świątyni wprawił w zdziwienie znawców Pisma i Prawa. Dziecko było nauczycielem dorosłych. Młokos pouczał doświadczonych znawców Boga i moralności.
Niech końcowym pouczeniem do dzisiejszej Ewangelii będą słowa, które Bóg skierował do Samuela, gdy ten przeprowadzał casting na króla: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”.