Modlitwa w kierownictwie duchowym

Modlitwa jest kluczem do zbawienia. Święty Augustyn mówi, że „ten, kto dobrze się modli, dobrze żyje; kto dobrze żyje, umiera dobrze; a dla tego, kto umiera dobrze, wszystko jest dobrze”. Kierownictwo duchowe ma ułatwiać prowadzenie dobrego życia, które prowadzi do zbawienia, dlatego z natury rzeczy musi zajmować się modlitwą i nieustannie jej uczyć. W czasie rozmów duchowych temat modlitwy pojawia się spontanicznie lub wywoływany jest przez jedną ze stron. Najczęściej padają pytania o trudności na modlitwie, o jej sposoby, a także o pogłębienie życia modlitewnego. Kierownik duchowy musi być zatem zaprawiony w modlitwie i nieustannie weryfikować swoją relację z Bogiem. Nie można zatrzymać się jedynie na teorii, ale samemu trzeba utrzymywać dobry kontakt z Bogiem. Penitent nie potrzebuje nauczyciela duchowości, ale świadka modlitwy.

Chciałbym w tym rozdziale zająć się kilkoma wymiarami życia modlitewnego człowieka, które pogłębiają jego więź z Bogiem i sprawiają, że modlitwa staje się bardziej ewangeliczna i autentyczna.

Po pierwsze sama definicja wiary nie jest jednoznaczna. W Kościele Chrystusowym dostrzega się różne ujęcia tego, czym tak naprawdę jest to, co nazywamy modlitwą. Na Zachodzie modlitwa to przede wszystkim „rozmowa z Bogiem”. To rodzaj dialogu wyrażony w myślach, słowami lub podczas odmawiania liturgii brewiarzowej. Na Wschodzie z kolei modlitwa to „bycie z Bogiem”. W praktyce oznacza to kontemplacyjne przebywanie przed ikoną, powtarzanie świętych słów i imion (hezychazm), a także umiłowanie ciszy i odosobnienia. W praktyce kierownictwa duchowego staram się łączyć te dwa podejścia i modlitwę określam jako „chodzenie z Bogiem”. W czasie tego chodzenia mogę działać, spoglądać, pytać o drogę i wsparcie, dziękować, uwielbiać, kontemplować Towarzysza drogi, a także wprowadzić w życie to, czego nauczyłem się w drodze i zanieść Ewangelię całemu stworzeniu aż na koniec świata.

Kolejną kwestią jest to jak zacząć się modlić. Niektórzy mówią, że już samo pragnienie modlitwy może być modlitwą. Nie wolno bagatelizować takiego podejścia. Człowiek nie zawsze jest skłonny do modlenia się, a i okoliczności zewnętrzne mogą powodować, że brakuje mu czasu na modlitwę lub dobre skupienie. Pamiętać należy, że na ludziach ciąży też różna odpowiedzialność za życie modlitewne. Źle by się działo gdyby mnich modlił się mniej niż zapracowana matka trójki dzieci. Święty Ignacy Loyola proponował, aby przed modlitwą zastanowić się nad tym, czego chcę i pragnę. Mówiąc dzisiejszym językiem zalecał szukanie motywacji i determinacji, aby się modlić. Dobrze jeśli na modlitwie bierzemy pod uwagę nasz aktualny stan i nadajemy jej konkretną intencję, na której nam zależy.

Mówi się często, że modlitwa nie została wysłuchana, jeśli coś, czego się gorąco pragnęło, pomimo wszystkich modlitw nie spełniło się. Słusznie wyjaśniał to Dietrich von Hildebrand w książce Przemienienie w Chrystusie: „Otóż jest tylko jedno takie dobro, o którym wiemy, że wszystkie modlitwy o nie zostają wysłuchane: nasze szczęście wieczne. Wszystkie dobra, mogące być naszym udziałem, są temu jednemu dobru podporządkowane; są one tylko dopóty rzeczywistymi dobrami, dopóki mu służą. Czy jakieś konkretne dobro służy temu celowi i w jaki sposób, tego my z absolutną pewnością nigdy nie możemy stwierdzić; to wie jeden tylko Bóg. Nigdy więc nie możemy powiedzieć, że Bóg nie wysłuchał naszej modlitwy; z faktu, że nie nastąpiło to, czego pragniemy, nigdy nie możemy wnioskować, że Bóg odwrócił się od nas i że nasza prośba przeszła niezauważona. Powinniśmy raczej przyjmować, że Bóg wie lepiej niż my, co nam jest przydatne do zbawienia, że właściwa intencja naszej modlitwy, dotycząca naszego prawdziwego szczęścia, w niespełnieniu naszych konkretnych życzeń zostaje właśnie wysłuchana”.

Istotną kwestią dotyczącą modlitwy są pojawiające się na niej rozproszenia. Warto od samego początku analizować treść rozproszeń wewnętrznych, bo mogą się one okazać inspiracją do podjęcia modlitwy w intencji konkretnych spraw lub osób. Rozproszenia zewnętrzne są zjawiskiem normalnym. Nie należy się im dziwić ani martwić z ich powodu. Kiedy się pojawiają nie powinniśmy z nimi walczyć, ale uświadomić je sobie, pozwolić im odpłynąć i spokojnie, kontynuować modlitwę. Rozproszenia wewnętrzne nie powinny być traktowane jako przeszkoda, ale jako wyzwanie do podjęcia i przepracowania zasadniczych problemów życia. Modlitwa wówczas nie przypomina miejsca walki z rozproszeniami, ale raczej miejsce ich rozwiązywania przed Bogiem i z Bogiem.

Całkowita niezdolność do modlitwy u penitenta może mieć różne przyczyny, ale najpowszechniej związana jest z zaburzeniami depresyjnymi, niestabilnością emocjonalną lub przywiązaniem do grzechów śmiertelnych. Kierownik powinien dokładnie zbadać stan penitenta i zaproponować taki rodzaj praktyk modlitewnych, które najbardziej odpowiadają stanowi ducha penitenta. Siłowe nakładanie obowiązków modlitewnych na ludzi niezdolnych do długiej lub trudnej modlitwy jest poważnym nadużyciem.

Warto pouczać penitenta, że człowiek modlitwy powinien liczyć na pomoc Ducha Świętego, bo jak pisał św. Paweł: „Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, wie, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą”. Duch Święty jest Mistrzem i Nauczycielem modlitwy. Człowiek, który modli się pod natchnieniem Ducha włączony zostaje w świat nadprzyrodzony, gdzie Bóg często oczyszcza jego intencje i kieruje ku nowym formom modlitwy. Człowiek niejako dojrzewa w modlitwie i wydaje owoce, które znamy jako owoce Ducha Świętego, a są nimi: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.

Należy pamiętać, że samo przygotowanie do modlitwy wydaje się na początku niesamowicie ważne. Wielu napotyka na trudności w modlitwie, bo wcale się do niej nie przygotowuje. Czasami takie przygotowanie może zająć więcej czasu niż sama modlitwa. Chodzi tu przede wszystkim o wybór miejsca, czasu i zlikwidowanie zewnętrznych rozproszeń. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby modlić się w każdym czasie i miejscu, ale też niektóre formy modlitwy (np. medytacja) domagają się wyjątkowych warunków i zredukowania rozproszeń zewnętrznych. W dobie smartfonów, smartwatchów i nieustannych komunikatów z mediów społecznościowych coraz trudniej człowiekowi oderwać myśli od treści, których słucha i które ogląda. Nasz mózg w wielu wypadkach jest „przebodźcowany”, dlatego na modlitwie wpada w rodzaj szoku. Nie potrafimy sobie poradzić z odcięciem od bodźców, szybko się nudzimy lub generujemy wyobrażenia i sami prowokujemy do powstawania rozproszeń.

Modlitwa człowieka nie jest oderwana od pozostałych aspektów życia człowieka. Powodem trudności na modlitwie mogą być niedomagania ciała, choroba, głód, ale także obżarstwo, nałogi i brak ascezy. Jak przypomina nam św. Paweł, ciało i duch są sobie przeciwstawne. Jezus spędził czterdzieści dni i nocy modląc się i poszcząc. Nie można dojść do poważnego życia modlitewnego prowadzonego przez Ducha, jeśli nie przeszło się przez ascezę i samozaparcie. Wielu ludzi celowo wcześniej wstaje, aby móc wykorzystać ten czas na modlitwę, co rzeczywiście jest formą zdrowej ascezy.

W rozwijaniu życia modlitewnego człowiek potrzebuje także wskazówek i wsparcia mistrza, dlatego nieocenione jest prowadzenie lub spotykanie się z osobami, które praktykują modlitwę i można ich nazwać „mistrzami modlitwy”. Święta Teresa z Avila miała kilku świętych mistrzów, którzy kierowali nią w jej długiej i bolesnej drodze prowadzącej do doskonałości. Byli nimi św. Jan od Krzyża, św. Piotr z Alkantary i św. Franciszek Borgia. Nie można mieć zatem wątpliwości, że uczyła się od najlepszych. Istnieje wiele przeszkód na drodze duchowej, zwłaszcza gdy dąży się do głębszego życia modlitwy. Z tego powodu posiadanie rozmodlonego kierownika duchowego, który wie czym jest walka z pokusą i działanie łaski, może pomóc wzrastać w świętości poprzez głębsze i bardziej autentyczne życie modlitewne.

Nie wolno zapominać, że modlitwa chrześcijańska nie jest zmienianiem Boga, ale wszystkiego innego (łącznie z samym modlącym). Poganie modlili się, aby wpłynąć na bóstwo i wymusić przychylność lub załagodzić gniew. Chrześcijanin modli się po to, aby prosić o pomoc w wypełnianiu świętej woli Boga, która pragnie zbawienia ludzkości. Takie rozumienie modlitwy inaczej rozkłada akcenty i skłania do działania. Święta Teresa z Avila wskazuje, że autentyczny wzrost w modlitwie przejawia się we wzroście w świętości, a to oznacza praktykowanie cnót. Jezus powiedział, że poznajemy drzewo po owocach. Podobnie autentyczne życie modlitwy rozkwita w praktykowaniu cnót: wiary, nadziei, miłości, czystości, uprzejmości, służby, pokory i stałej miłości bliźniego.

Także Matka Boża jest wzorem w łączeniu kontemplacji z działaniem. W zwiastowaniu podziwiamy Maryję pogrążoną w modlitwie, a następnie czytamy w Ewangelii, że „z pośpiechem pobiegła, aby służyć Elżbiecie”. Nie zamknęła się w swoim mistycznym świecie, ale stała się kontemplatykiem w działaniu.

Także studiowanie i pogłębianie wiedzy religijnej i teologicznej skłania do modlitwy i potrafi nadać jej nową treść. Święta Teresa z Avila nie pozwalała kobietom, które nie umiały czytać, wstępować do jej zakonu. Powodem było to, że tylko studiując święte teksty można rozwinąć w sobie zdrowe i pobożne życie. Niewiedza prowadzi do deformacji duchowości, a często także do zabobonu, sekciarstwa i fanatyzmu religijnego. Pogłębianie swojej formacji w zakresie modlitwy warto zacząć od przeczytania czwartej części Katechizmu Kościoła Katolickiego. To duchowe arcydzieło o modlitwie. Czytamy w nim chociażby: „Modlitwa jest życiem nowego serca. Powinna ożywiać nas w każdej chwili. Tymczasem zapominamy o Tym, który jest naszym Życiem i naszym Wszystkim. Dlatego więc mistrzowie życia duchowego, zgodnie z tradycją ksiąg Powtórzonego Prawa i Proroków, kładą nacisk na modlitwę jako pamięć o Bogu, częste budzenie pamięci serca: Trzeba przypominać sobie o Bogu częściej, niż oddychamy. Nie można jednak modlić się w każdym czasie, jeśli pragnąc takiej modlitwy, nie modlimy się w pewnych chwilach: są to szczególne momenty modlitwy chrześcijańskiej, jeśli chodzi o intensywność i trwanie. Tradycja Kościoła proponuje wiernym pewien rytm modlitwy, mający podtrzymywać modlitwę nieustanną. Niektóre z nich są codzienne: modlitwa poranna i wieczorna, przed jedzeniem i po jedzeniu, Liturgia Godzin. Niedziela, skupiona wokół Eucharystii, jest uświęcana przede wszystkim przez modlitwę. Cykl roku liturgicznego i jego wielkie święta są podstawowym rytmem życia modlitewnego chrześcijan. Pan prowadzi każdą osobę drogami i sposobami, zgodnymi z Jego upodobaniem. Każdy wierny odpowiada Mu zgodnie z postanowieniem swojego serca i osobistą formą swojej modlitwy. Tradycja chrześcijańska zachowała jednak trzy główne formy życia modlitwy: modlitwa ustna, rozmyślanie, kontemplacja. Ich wspólną cechą jest skupienie serca. Ta czujność w zachowywaniu słowa i trwaniu w obecności Boga czyni z tych trzech form intensywne chwile życia modlitwy” (KKK 2697-2699).

Na dalszych etapach życia duchowego warto wprowadzić stałe korzystanie z formacji rekolekcyjnej. Aby zagłębić się w życie duchowe, dobrym pomysłem jest zarezerwowanie czasu na dłuższą modlitwę w ramach rekolekcji w katolickich ośrodkach. Jednym z najbardziej skutecznych stylów rekolekcji są rekolekcje ignacjańskie. Najczęściej trwają one osiem dni. Dla zaprawionych w modlitwie dostępne są rekolekcje czterdziestodniowe, a dla zabieganych spotkania weekendowe. Każda z tych form niesie ze sobą duchowe korzyści, dlatego warto z nich korzystać.

W ramach kierownictwa duchowego należy zwrócić uwagę na związek modlitwy ze spowiedzią. Pogłębiony rachunek sumienia, który także jest modlitwą, może przysłużyć się w budowaniu czystości sumienia. „Błogosławieni czystego serca, oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Po dobrej spowiedzi najczęściej wzrasta gorliwość modlitewna, a człowiek jest bardziej skłonny do wprowadzania dobrych postanowień i dłużej się modli. Trzeba wykorzystywać te momenty łaski.

Znany wszystkim dominikanin o. Joachim Badeni, w jednym z wywiadów dotyczących życia duchowego i modlitwy, na pytanie o to jak się modlić, odpowiedział: „Każdy sam musi nauczyć się modlić. Jak się modlę? Nie wiem. Obecnością. Modlitwą krzyża, jego kontemplacją, bo kto z wiarą kontempluje krzyż, ujrzy w nim potęgę. Tajemnica i moc krzyża wyraża się w przejściu od śmierci do życia. Krzyż staje się bramą – jak powiada Norwid”.

Myślę, że jest to jedno z najważniejszych założeń życia duchowego w odniesieniu do modlitwy osobistej, jakie każdy człowiek musi przyjąć „na wiarę”. Modlitwa nie jest czynnością, która wymaga wielkiej formalizacji i specjalnego uporządkowania. Oczywiście, czasami trzeba wprowadzić pewne granice i normy, ale mają one służyć osobie modlącej się do głębszego przeżywania więzi z Bogiem i podejmowania wyzwania do przemiany własnego życia. Prawdą jest to, że nie umie modlić się ten, kto nigdy się nie modli. Każde skierowanie myśli i uczuć do Boga jest modlitwą dobrą (a nawet bardzo dobrą!). Wytrwałość bowiem ma pierwszeństwo przed perfekcjonizmem. Mamy również zapewnienie Słowa Bożego, iż kiedy nie umiemy się modlić tak jak trzeba, to sam Duch wstawia się za nami w naszych potrzebach. To, co z naszej strony jest niedoskonałe w modlitwie, staje się w obliczu Bożego majestatu piękną formą uwielbienia Boga w Duchu Świętym.

Drugą rzeczą, niezwykle ciekawą, jest modlitwa obecności. Wszyscy mistycy i znawcy duchowości mówią o tak zwanym „chodzeniu w Bożej obecności”. Mam na myśli to, aby każdy dzień i każda chwila naszego życia były oddane Bogu poprzez intencję habitualną (stałą). Chodzi o to, aby wszystkie nasze problemy i wszystkie nasze radości, przyjąć w duchu wiary i z radością ofiarować je Bogu zaraz po przebudzeniu. Taka postawa prowadzi do głębokiego zjednoczenia z krzyżem Chrystusa, który nie wybrał własnej drogi, ale całkowicie poddał się woli swojego Ojca. Kiedy krzyż człowieka staje się modlitwą, to mamy do czynienia z początkami modlitwy kontemplacyjnej. Wtedy dopiero wychodzimy poza dialog Bóg-człowiek. Modlitwa taka staje się prawdziwym spotkaniem (a nie tylko rozmową), a każde spotkanie z Bogiem ubogaca i umacnia.

Warunkiem skutecznej modlitwy jest tylko i wyłącznie wiara i wytrwałość. „Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7). Gdy człowiek dba o swój świat modlitwy, doświadcza głębokiej mocy uwielbienia, która właściwa jest wszystkim osobom o pogłębionej religijności i duchowości. Tak naprawdę, tylko w uwielbieniu człowiek w pełni oddaje się Bogu i Jego woli. Od tego momentu staje się niepokonany i wkracza w świat Ducha. Ducha, który jest miłością. Takie spojrzenie na modlitwę fundamentalnie przemienia człowieka w nowe stworzenie. Odzyskuje on wolność, a ta skłania go do częstszej modlitwy i większego uwielbienia.

Uwielbienie jest tą formą modlitwy, w której człowiek najbardziej bezpośrednio uznaje, iż Bóg jest Bogiem. Wysławia Go dla Niego samego, oddaje Mu chwałę nie ze względu na to, co On czyni, ale dlatego że „On jest”. Uczestniczy w szczęściu serc czystych, które kochają Go w wierze, zanim ujrzą Go w chwale. Przez nią Duch łączy się z naszym duchem, by świadczyć, że jesteśmy dziećmi Bożymi; daje świadectwo Jedynemu Synowi, w którym zostaliśmy przybrani za synów i przez którego uwielbiamy Ojca. Uwielbienie zespala inne formy modlitwy i zanosi je do Tego, który jest ich źródłem i celem.

Na koniec chciałbym zaznaczyć, że w ramach kierownictwa duchowego należy poszukiwać takich form modlitwy, które najbardziej służą penitentowi. Nie powinno się narzucać jedynie form według własnego uznania, ale mieć na uwadze styl życia, możliwości i predyspozycje penitenta. Każdy idzie do Boga swoją drogą, dlatego trzeba być ostrożnym w promowaniu własnych doświadczeń z konkretnymi modlitwami, medytacją, kontemplacją czy samym sposobem modlitwy. Ojciec John Main OSB mawiał: „Módl się tak jak potrafisz i nie módl się tak jak nie potrafisz”.

 

 

***

 

 

Penitent: Wiem, że modlitwa jest rozmową z Bogiem. Ale o czym?

Kierownik: O czym? O Nim, o tobie. O twoich radościach i smutkach, sukcesach i niepowodzeniach, o szlachetnych ambicjach i codziennych kłopotach. O twoich słabościach! Jednym słowem, poznać Boga i poznać siebie: być razem!

Inne artykuły autora

Anioły i demony