Ocalenie wypowiedzi w kierownictwie duchowym

Umiejętność słuchania związana jest z założeniem, że druga strona mówi prawdę. W ramach kierownictwa duchowego założyć należy, że penitent przychodzi na rozmowę z dobrej woli i ma czyste intencje, a zatem za prawdziwe i szczere należy uznać jego wypowiedzi lub starać się zrozumieć, dlaczego penitent trwa w błędzie lub kłamie. Tę kwestię rozwiązuje tzw. zasada praesupponendum (założenie wstępne).

Święty Ignacy Loyola w swoich wskazaniach dla tych, którzy prowadzą rekolekcje (a zatem także dla kierowników duchowych), daje wytyczne, w jaki sposób podchodzić do rekolektanta, aby mógł jak najlepiej wykorzystać czas, który daje mu Bóg. Tak powstała zasada praesupponendum, która miała stanowić fundament komunikacji pomiędzy kierownikiem a penitentem, jednak – jak się szybko okazało – stanowi ona również „złotą regułę” wszelkiej komunikacji między ludźmi. Brzmi ona następująco: „Abyśmy bardziej pomagali sobie wzajemnie i postępowali w dobrem, trzeba z góry założyć, że każdy dobry człowiek winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić”.

Cel zasady praesupponendum zostaje zaznaczony już w pierwszych słowach. Czytamy, że wspólna rozmowa ma nas skłonić do pomocy i postępowania w dobrym. Mamy służyć pomocą, gdyż jest to najbardziej oczywista forma miłości bliźniego. Z miłości bowiem człowiek pragnie dobra dla drugiego. Tak zresztą widział to św. Tomasz z Akwinu, formułując scholastyczną definicję miłości. Służyć komuś pomocą to odnajdywać w nim mojego bliźniego, który nie jest tylko „jednym z wielu”, ale pozostaje moim bratem lub siostrą w sensie duchowym. Wzajemna pomoc ma nas doprowadzić do zbawienia tak, jak chce tego Kościół. We wspólnocie mamy obierać jasny cel i wzajemnie się budować w drodze ku dobru. W tym spojrzeniu na wzajemne budowanie się zawarta jest istota towarzyszenia duchowego: dzieląc się swoim życiem, wątpliwościami i poglądami na sprawy wewnętrzne, szukam prostej i najszybszej drogi z Jezusem i do Jezusa. Zarówno kierownik, jak i kierowany odnoszą wtedy obopólne korzyści. Jednocześnie łączyć ma ich wspólny cel, dzięki któremu kierownictwo nie będzie tylko psychoterapią i rozmową o życiu, ale sposobem na spotykanie się z Bogiem.

Święty Ignacy pisze także o tzw. „odgórnym założeniu”. Ma ono w rozmowach najczęściej ma miejsce wtedy, gdy kierujemy się uprzedzeniami i stereotypami. Dochodzi do tego także cały bagaż emocjonalny – z większą łatwością akceptujemy tych, których lubimy i potępiamy nielubianych. Ignacy proponuje coś zupełnie innego. Zachęca, aby założenie, które podejmiemy, było zawsze świadomym wyborem intelektualnym. Mamy spotykać się na poziomie własnego doświadczenia, a nie na surowych akademickich dyskusjach, które mają zupełnie inną formę. Podejście to sięga głęboko do chrześcijańskiego przekonania o tym, że człowiek jest z natury dobry. Oczywiście nie zmienia to faktu, że zdolni jesteśmy do zła i nie każdego dobrym można nazwać na podstawie jego życia. Chodzi tu jednak o założenie, które przyjmuje postawę zrozumienia i świadomość tego, że człowiek posiada wady i zalety, własną historię życia i konkretne wychowanie. Myśl ta opiera się na wierze w to, że człowiek jako stworzenie jest zdolny do spotkania z Bogiem. Stworzony na obraz Boży ma w sobie pokłady dobroci, dzięki którym możliwy jest duchowy rozwój.

Wreszcie dochodzimy do istoty założenia, czyli – jak mówi św. Ignacy Loyola – ocalenia wypowiedzi drugiego. Skoro człowiek ma w sobie dobro, to powinniśmy domniemywać jego niewinności w wypowiedziach. To, w jaki sposób słuchamy wypowiedzi drugiej osoby, powinno być nacechowane dobrocią, szacunkiem i zrozumieniem. Odgórne zakładanie złych intencji lub błędu powoduje, że dialog staje się niemożliwy. Szybko zaczyna przypominać postawę faryzeuszy, którzy tylko czekali, aby pochwycić Jezusa na słowie. Wreszcie sama rozmowa nie powinna zakładać konfrontacyjnego tonu i odwoływania się do argumentów, które kończą dyskusję. Sprowadzanie rozmowy do argumentów absolutnych lub niemoralnych zapewne daje satysfakcję oskarżycielowi, ale nie służy dobru i ostatecznie nie rozwiązuje żadnych wątpliwości i problemów. Unikanie tego typu zachowań ma ewangeliczne uzasadnienie, które na relacje między ludźmi patrzy jak na braterstwo pełne wzajemnego szacunku. Jesteśmy na świecie razem nie po to, żeby się nawzajem potępić, ale pomóc w dążeniu do rzeczy większych (ad maiorem Dei gloriam).

A co w sytuacji, gdy podejrzewamy, że ktoś się myli i popada w błąd? Ignacy podpowiada, aby wtedy najpierw zapytać o to, czy dobrze rozumiemy daną wypowiedź. Praktyka słuchania innych uczy, że nie zawsze słyszymy to, co chcą przekazać nam rozmówcy. Istnieje między nami pewna bariera poznawcza na poziomie języka. Często używamy pojęć w różnym rozumieniu. Niektóre sformułowania są nieprecyzyjne, a inne przez swoją wieloznaczność dają nam wiele możliwości interpretacyjnych. Gdyby mimo to, okazało się, że ktoś tkwi w błędzie, wtedy należy poprawić go z miłością. Kluczowe wydaje się tu sformułowanie „z miłością”. Chronić ma ono przed wykorzystywaniem prawdy do własnych celów i potępienia drugiego człowieka. Czasami prawdą można zranić kogoś bardziej niż milczeniem czy kłamstwem. Postępowanie „z miłością” zniechęca również do stosowania swego rodzaju przekory, która podpowiada, aby w każdej wypowiedzi „na siłę” doszukiwać się błędu i złych intencji.

W sytuacji, gdy ktoś mimo zwrócenia uwagi, nadal tkwi w błędzie, Ignacy radzi, aby samemu trwać w prawdzie i nie dać się zwieść. Jest to zasada, którą nazwać można „antyheretycką”. W imię miłości do bliźniego nie możemy rezygnować z prawdy i wpadać w fałszywą pokorę. Właśnie na tym polega rzeczywistość rozeznawania duchowego, aby po odkryciu prawdy i woli Bożej pozostać wiernym swoim przekonaniom. Tu właśnie mamy wykorzystać wszelkie środki, aby nie dać się zwieść i mądrze używać tego, co otrzymujemy od Boga. Czasami bowiem argumentem, który przekonuje innych nie są słowa, ale czyny i wierność własnym postawom. Głoszenie Ewangelii nie jest tylko domeną języka, ale przede wszystkim dziełem realizowanym w miłości i miłosierdziu.

Na zakończenie warto dodać, że zasada praesupponendum stosowana była przez samego Jezusa. W Biblii nie znajdziemy żadnej wypowiedzi, która w ustach Jezusa byłaby niezgodna z prawdą lub z góry zakładała czyjeś potępienie. Wydaje się zatem, że dobry chrześcijanin z wielką troską powinien podchodzić do wszystkich rozmów, jakie prowadzi, a szczególnie wtedy, gdy dotyczą one wiary lub spraw duchowych. Otwarte serce i dobra wola potrafią dokonywać rzeczy niezwykłych i otwierać na działanie Boga.

Kierownik duchowy zawsze powinien wykazywać się stanowczym postanowieniem ocalenia wypowiedzi swojego penitenta. Dużym niebezpieczeństwem w kierownictwie duchowym jest „syndrom guru”, który sam wszystko najlepiej interpretuje i rozumie, który zawsze najlepiej wie, jak i kiedy rozmówca powinien się zmienić. Ludzie – świadomie albo nieświadomie – wyczuwają takie interpretacje i oczekiwania. W rozmowie duchowej unikać należy wszelkich uprzedzeń. Kierownik ma zachować całkowitą neutralność i obiektywizm.

 

 

***

 

 

Penitent: Muszę się przyznać, że w tej dziedzinie nie mam sobie równych. Jestem najlepszym informatykiem w Polsce.

Kierownik: Gratuluję. To imponujące. Rozumiem, że robisz to najlepiej jak potrafisz.

Penitent: Tak właśnie jest.

Inne artykuły autora

Anioły i demony